W minioną niedzielę Młodszy Student wrócił z Estonii, ze stolicy kraju - Tallinna.
Bardzo się cieszę, że znalazł tam jakieś naparstki, choć nie było łatwo. I nie chodzi o to, że nie było żadnych naparstków, ale o to, że zwykłe, z kalkomanią, kosztowały 8 euro... Cena zwala z nóg, nieprawdaż?
W rezultacie dziecko przywiozło jeden ceramiczny i dwa fajne, grube, metalowe naparstki :)
Na ceramicznym - kontur Estonii i barwy narodowe:
Na metalowym uwieczniono mury miejskie (obronne) otaczające Dolne Miasto:
A na tym Sobór Aleksandra Newskiego - Cerkiew Prawosławną:
Po bokach naparstki mają całkiem fajne zdobienia. Są tak porządne, że spokojnie można ich używać podczas szycia :)